logo

logo uswps nazwa 3

Kultura

Mózg na srebrnym ekranie. 5 filmów o mózgu

Czy kino jest odbiciem naszego życia i może mieć wpływ na nasze indywidualne historie? Od dziesięcioleci zarówno badacze, jak i teoretycy filmu próbują znaleźć odpowiedź na to frapujące pytanie. Ponad stuletnia historia X muzy pokazuje, że niezależnie od nurtu, gatunku i nakładu pracy ekipy filmowej, każdy seans może cieszyć nie tylko wzrok, serce, ale i… nasz mózg. O mózgu w filmie opowiada kulturoznawczyni, Patrycja Paczyńska-Jasińska, która przygotwała subiektywny przegląd pięciu filmów poświęconych tematowi naszego wewnętrznego centrum dowodzenia.

Mózg jako narząd odpowiedzialny za wszystkie procesy dziejące się w człowieku, wchłania jak gąbka wydarzenia, które są naszym udziałem. Największą przeszkodą dla większości ludzi są ograniczenia ich własnego mózgu, czyli nasze na pozór niezmienne połączenia neuronowe, za sprawą których jedne nasze doznania i działania sprawiają nam przyjemność, inne zaś dyskomfort.

Materia filmu bardzo silnie wkracza do naszego wnętrza i niejedna teoria mówi o tym, że człowiek żyje w różnych kontekstach i intertekstach. Filmy docierają do naszych mózgów, nie dziwi więc fakt, że mózg stał się częstym motywem poruszanym w filmie. Powstało kilkadziesiąt świetnych obrazów, które z różnej perspektywy podchodzą do tematu emocji, zaangażowania czy przeżywania świata. Na potrzeby poniższego artykułu, wyselekcjonowałam pięć subiektywnych filmów, które w ciekawy sposób pokazują mechanizmy funkcjonowania mózgu.

Uciekajmy przed stresem: Fuga (2018)

Agnieszka Smoczyńska powróciła! Po znakomitych „Córkach dancingu” oczekiwania wobec jej twórczości niewyobrażalnie wzrosły i zarówno krytycy, jak i media z napięciem czekali na „Fugę”. Z doświadczenia wiemy, że wielu twórców postanawia iść za ciosem, ponawiając tropy, mnożąc chwyty i kując autorski styl. Agnieszka daje nam pstryczka w nos i decyduje się na zmianę klimatu. Sięga po dramat psychologiczny o byciu sobą/kimś obcym i poszukiwaniu tożsamości. Ten obraz hipnotyzuje, obdzierając nas z marzeń i wiary w podstawową komórkę społeczną jaką jest rodzina.

Poznajmy Alicję/Kingę, która cierpi na fugę dysocjacyjną. Dysocjacją ogólnie nazywamy proces psychologiczny, który zachodzi w świadomości, w wyniku ciężkich doświadczeń i przeżyć. Traumatyczne treści zostają oddzielone od świadomości przy pomocy klasycznego mechanizmu obronnego. Nie oznacza to jednak, że znikają bezpowrotnie, znajdują się bowiem nadal w podświadomości i w chwili stresu mogą przejąć kontrolę nad postępowaniem jako tak zwane automatyzmy psychiczne.

Ile razy w życiu pragnęliśmy zapomnieć o przeszłości, ile razy pragnęliśmy cofnąć czas… Wyobraźcie sobie, że któregoś dnia wychodzicie ze swojego domu do pracy, dzień jak co dzień, i niespodziewanie nie udajecie się pod znajomy adres, ale jedziecie w nieznane. Stwarzacie sobie nową rzeczywistość, nową tożsamość. Z takimi problemami boryka się rewelacyjna Gabriela Muskała, w roli Alicji/Kingi.

Dysocjacja stanowi zresztą najważniejszy temat „Fugi” – nie tylko kliniczny przypadek tożsamości Alicji/Kingi, ale reżyserka swoim obrazem stara się również wymazać znaczenia utrwalonych wartości, takich jak rodzina czy miłość. Robi swoje kino. Wolne i bezkompromisowe. Bardzo kobiece.

Czy można czuć bliskość z osobą, którą się zapomniało? Czy można wrócić do domu rodzinnego, gdy nie pamięta się, kto w nim mieszka? I czy można na nowo się zakochać w kimś zapomnianym? Ta dwoistość daje okazję do fantastycznego popisu Gabrieli Moskale, która również jest autorką scenariusza. Alicja/Kinga to zbiór sprzecznych cech, emocji i postaw. Każdy od niej czegoś wymaga, oczekuje i czeka na podjęcie przez nią pewnych kroków. A jak są one wbrew woli nowej tożsamości?

Reżyserka w każdym kadrze dowodzi, że jest dojrzałą artystką, która doskonale wie, co chce powiedzieć. Nie grając ani razu na fałszywych nutach, precyzyjnie prowadzi widza po najciemniejszych zakamarkach ludzkiej psychiki. „Fuga” to film nie tylko pięknie sfotografowany przez Jakuba Kijowskiego (monochromatyczna paleta barw, klaustrofobiczne ujęcia, budowanie napięcia), ale naznaczony pasją tworzenia. Nie jest to żadna banalna opowiastka o „szukaniu siebie”. Ten obraz chwyci widza za gardło i nie puści do końcowych napisów a sądzę, że jeszcze dłużej!

Nieustannie panujący półmrok, gęsta atmosfera i oczekiwanie, co się wydarzy w kolejnych kadrach. Godnym pochwały jest również zabieg percypowania świata z perspektywy bohaterki, która wie o nim dokładnie tyle, co my – czyli praktycznie nic. Wraz z Alicją/Kingą odkrywamy kolejne elementy układanki, a finał będzie niezwykle zaskakujący.

Historia zabierze Was w podróż ku zrozumieniu zagadki ludzkiego umysłu. Dlaczego czasem lubimy się bać, mimo iż strach to uczucie, którego zazwyczaj unikamy? Czy istnieje „przyjemny strach” i czym różni się od „nieprzyjemnego”? Czy strach jest tożsamy z lękiem? A gdzie w tym wszystkim znajdują się fobie? I jak sobie z tym wszystkim poradzić?

Nasz plastyczny mózg: Blask (2017)

Obraz filmowy dociera najpierw na siatkówkę i nerwami wzrokowymi trafia do struktur we wzgórzu, gdzie jest przetwarzany w ciele kolankowatym bocznym. Później trafia do kory wzrokowej, odpowiedzialnej za widzenie i następuje odzwierciedlenie obrazu z siatkówki oka. Tam przetwarzamy obraz od najprostszych elementów, jak kontury obrazu czy kolory. Te wszystkie informacje muszą dojść jeszcze do kory asocjacyjnej, gdzie zostaną powiązane z naszą wiedzą i wspomnieniami, zapisanymi w hipokampie i korze węchowej1.

Dokładna liczba osób, które utraciły wzrok, nie jest znana, jednak według szacunków Polskiego Związku Niewidomych można mówić o około 250 tysiącach przypadków w naszym kraju. Mimo skali zjawiska nasza wiedza o ociemniałych jest znikoma. Nie zapraszają nas do swojego świata – świata marzeń.

Dla osób ze zdrowym wzrokiem oczywistym jest, że sny traktuje się jako zjawisko głównie wizualne. Choć w co drugim śnie spotykamy się również z wrażeniami dźwiękowymi. Ponoć niektórzy śnią także o bodźcach smakowych, dotykowych lub węchowych. A co podczas snu „widzi” osoba niewidoma…? Na to pytanie, w swoim przedostatnim filmie „Blask” z 2017 roku, próbuje odpowiedzieć Naomi Kawase. W przepiękny sposób snuje opowieść o tym, że nie liczy się to, co można zobaczyć.

Chodzi o to, w jaki sposób można nauczyć się widzieć i odczuwać „inaczej”. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ten temat (siły wyobraźni i podążania za marzeniami), przewijał się chociażby w „Imagine” A. Jakimowskiego czy w „Motylu i skafandrze” Schnabla. Tym razem dochodzi jeszcze jeden motyw: paradoksu kina. Czy film bez obrazu jest możliwy? Co widzą w kinie niewidomi? Czy obraz filmowy staje się wówczas ekwiwalentem literatury – otwartym polem dla nieposkromionej wyobraźni?

Zrozum i wybacz: Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham (2016)

Swoją przygodę z filmami Łozińskiego rozpoczęłam filmem „Mój spis z natury we wsi Leźno Małe”. Następnie przyszedł czas na nadrobienie zaległości: „Miejsce urodzenia” i „Siostry”. Od początku doceniam każdy jego obraz (podobnie jak jego ojca: Marcela Łozińskiego), który nie jest kolejnym filmem dokumentalnym. Podobnie jest z najnowszym, gdzie Ewa, Hanna oraz znakomity Bogdan de Barbaro wyruszają w podróż ku polepszeniu relacji.

Nie było łatwo. Były łzy, wnikanie w głąb siebie i długie przemyślenia. Oglądałam ten film w napięciu, które nie słabnie do zaskakującego końca. „Ten film jest dla mnie dekonstrukcją słowa „miłość”, zajrzeniem pod spód i wydrapaniem tego, co może się pod nim kryć. „Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham” jest moją odpowiedzią na film, który zrobiłem przed trzema laty – „Ojciec i syn”. Zafundowaliśmy sobie wtedy z ojcem reżyserem rodzaj amatorskiej, domowej psychoterapii w postaci szczerej, brutalnej rozmowy. Czuliśmy się wszechmocni, pewni, że załatwimy nasze problemy między sobą, jak bogowie, bez udziału i pomocy trzeciej osoby. Brak pokory. Nie mogło się udać” – powiedział w rozmowie z Tomaszem Sobolewskim reżyser.

Bohaterkami są tu dwie kobiety. Dwudziestopięcioletnia Hania, która obarcza matkę winą za brak relacji, ciągłe awantury, rozwód rodziców w końcu wyrzucenie z gniazda. Z kolei matka – Ewa nie może dojść do siebie i przez całe życie towarzyszy jej uczucie osamotnienia. Pośrednikiem w procesie naprawiania stosunków jest krakowski wybitny profesor de Barbaro, który od momentu pojawienia się na ekranie od razu kradnie bezgraniczne zaufanie widza.

Łoziński rejestruje cykl pięciu sesji na przestrzeni miesięcy, które ostatecznie prowadzą do mniej lub bardziej skutecznego pojednania. Widz ma natomiast możliwość podejrzenia czegoś, co zazwyczaj dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Pytanie brzmi: czy jestem tylko obserwatorem czy mnie ta rozmowa w bliższym lub dalszym stopniu też dotyczy?

To film dający do myślenia. Łatwo zranić najbliższe osoby, czasem trudno stwierdzić, dlaczego one nasze pomocne działania rozumieją jako atak. Mistrzowsko poprowadzone kino, zbudowane prostymi środkami, a przy tym po prostu ważne. „Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham” to nostalgiczna kronika przemijania, zapisana prostymi sentencjami i bez wzniosłych haseł. Gorąco polecam!

Prawdziwe pigułki szczęścia: W głowie się nie mieści (2015)

Pomysł zobrazowania popularnej metafory o małych ludzikach sterujących ludzkim organizmem ma już swoje lata. Przypomnijcie sobie choćby kultowy serial „Było sobie życie”. „W głowie się nie mieści” wykorzystuje ten sprawdzony schemat w znakomity sposób. Poznajemy umysł 11-letniej Riley, w którym gnieździ się pięć elementarnych emocji: Radość, Smutek, Gniew, Strach i Odraza.

Zachowania szalonych ludzików-emocji, połączone z reakcjami zewnętrznymi i odpowiedzią otoczenia sprawiają, że jesteśmy świadkami zabawnych sytuacji. Większość splotów akcji wiążą się też z celnymi obserwacjami działania mechanizmów ludzkiej psychiki i mają niewątpliwy walor edukacyjny.

„W głowie się nie mieści” doskonale łączy inteligentny humor, dynamiczną akcję i siłę wyobraźni. Nie zapominajmy również o uczuciach i poszukiwaniu zrozumienia. Riley jest dziewczynką, która ma wszystko: szczęśliwe dzieciństwo, kochających rodziców, przyjaciół i hobby. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wstępuje w okres dojrzewania, a co za tym idzie emocje i hormony zaczynają buzować. Emocje wyruszają w intrygującą podróż, by na nowo odbudować zachwiane relacje. Czy im się uda?

O tym, jak kształtuje się osobowość i co się na nią składa, twórcy opowiadają w mądry i przezabawny sposób. Ukazują ludzką głowę niczym wielką serwerownię, w której pieczołowicie magazynowane są kolejne wspomnienia, a każdej emocji odpowiada inny kolor. Od zdominowanego przez żółty (radość) dzieciństwa po stopniowe dorastanie zobrazowane, dosłownie, wszystkimi kolorami tęczy. We wzruszający sposób Docter mówi o tym momencie, w którym traci się dziecięcą niewinność, kiedy zaczynają się pojawiać pierwsze problemy. W filmie wiąże się to z przeprowadzką rodziny z ukochanej Minnesoty do San Francisco, gdzie – jak się okazuje – nawet pizzę można zepsuć2.

Film porusza więc tematy najistotniejsze z punktu widzenia zdrowia psychicznego i jakości naszego życia. Mówi o naszej umiejętności doświadczania całego spektrum towarzyszących nam emocji, o przekonaniach, które nam to utrudniają, o roli uważności wychowawców jako tych, którzy akceptują lub czasem mimowolnie odrzucają nasze emocje, pozwalając nam na autentyczność w wyrażaniu emocji lub wzmagając w nas niemożność ich pokazania. Każda informacja, która do nas dociera, obojętnie czy to jest wydarzenie z naszego realnego życia, czy treść, którą oglądamy w filmie, ma znaczenia dla kształtowania się mózgu, bo jest przez niego przetwarzana i zapamiętywana.  

Zdrowe starzenie się mózgu: Mr. Nobody (2009)

Nemo, Nobody, podwójnie „Pan Nikt” przede wszystkim stanowi dowód nieograniczonych możliwości materii filmowej. Sam scenariusz powstawał prawie siedem lat. Jest stworzony na kanwie melodramatu i przedstawia dosyć zawikłaną, wielopłaszczyznową historię. Podczas seansu obserwujemy retrospekcje ukazujące różne wcielenia z życia Nemo. W zależności od podjętego wyboru, zaczyna przybierać inne formy: głowy rodziny, zakochanego nastolatka czy mężczyzny, który stara się być oparciem dla żony chorującej na depresję.

Siłą dzieła Van Dormaela jest sam akt opowiadania historii. Mr. Nemo jawi się nam jako mędrzec kultywujący tradycję ustnego przekazu. Jest w tym pewien zapomniany urok. Szczęśliwe i nieszczęśliwe przypadki życia traktuje jak gagi.

Kino nie lubi pytań, jakie podejmowane w „Mr. Nobody", bo trudno je zwizualizować. Bo jak ubrać w atrakcyjną dla widza formę rozważania na temat teorii prawdopodobieństwa z całą jej zawiłością? Albo jak skupić uwagę publiczności na takich tematach, jak: los, przypadek, wolna wola, wybór, śmierć, pamięć, czas, nieśmiertelność?3

„Mr Nobody" to także film o miłości i funkcjonowaniu naszego mózgu, gdy dochodzi do zauroczenia. Różnych postaciach, kiedy dwoje ludzi kocha się wzajemnie, kiedy on kocha ją, a ona nie potrafi odwzajemnić uczucia, i kiedy ona jest zaangażowana, a on jest obojętny. Z każdą z kobiet życie bohatera wygląda inaczej, a o spotkaniu dwojga ludzi decydują zarówno przypadki, jak i mniej lub bardziej świadome wybory.

Nemo, ostatni żyjący śmiertelnik, ma 130 lat i jedyne, co mu zostało, to pamięć. A jak wiadomo bywa ona wybiórcza i subiektywna. Dobrze, że reżyser ułatwia widzowi orientację w tym labiryncie uczuć. Mózg jest jednym z organów naszego ciała, kluczowym, ponieważ odpowiada za tożsamość, człowieczeństwo. Skoro starzeją się wszystkie komórki i tkanki człowieka, dotyczy to także mózgu. Reżyser zadaje pytanie: czy możemy umierać, nie starzejąc się? Nawet w filmie science fiction starzenie jest wpisane w nasze życie, tak jak w życie organizmów innych gatunków. Ostatecznie uzmysławia, że zasadniczo – wszystko, co nowe, odmładza mózg, gdyż wpływa na tworzenie nowych neuronów oraz połączeń między nimi. Każde nowe zadanie, doznanie, ćwiczenie czy książka podtrzymuje mózg w dobrej kondycji. Również wspomnienia… Starzy jesteśmy wtedy, gdy starzy się czujemy. Nie ilość zmarszczek i tempo chodu o tym decydują, ale fakt, jak długo nam się chce.

 

setoci2

Więcej tekstów autorki na blogu
setoci.com

258 sPatrycja Paczyńska Jasińska blog

O autorce

Patrycja Paczyńska-Jasińska – absolwentka socjologii (specjalność: komunikacja społeczna) na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach oraz kulturoznawstwa (specjalność: filmoznawstwo) na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Jest doktorantką na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego, na kierunku socjologia. Obecnie pracuje na Uniwersytecie SWPS w Katowicach, gdzie jest koordynatorką ds. marketingu oraz pełni funkcję opiekuna naukowego Koła Naukowego Psychointerpretacje. Działa również społecznie na rzecz rozwoju dzieci i młodzieży w ramach projektów: Strefa Młodzieży i Strefa Psyche. Współpracuje również z "Warsztaty Realizatora Filmowego i TV" w Bielsku-Białej gdzie edukuje społeczność lokalną z zakresu historii i analizy filmu. Jest organizatorką Ogólnopolskiej Konferencji Filmowej pt. "Filmowe Psycho-Tropy" oraz inicjatorką projekt filmowego o tym samym tytule, który od lat z sukcesem prowadzi w katowickim KINIE KOSMOS - Centrum Sztuki Filmowej. Autorka bloga filmowego Se Točí. Współautorka książek Film w edukacji i profilaktyce. Na tropach psychologii w filmie. Część 1 oraz Film w terapii i rozwoju. Na tropach psychologii w filmie. Część 2.

Przypisy

http://kinoterapia.pl/2012/10/29/mozg-w-kinie/
2 https://archiwum.stopklatka.pl/artykul/w-glowie-sie-nie-miesci-recenzja
https://www.filmweb.pl/film/Mr.+Nobody-2009-269102/discussion/Rozmowa+z+re%C5%BCyserem+Jaco+van+Dormaelem+-+pomoc+w+zrozumieniu+zamys%C5%82u+i+konwencji+filmu.+%28wywiad+zamieszczony+w+Gazecie+Wyborczej%29,1527576

 

podobne artykuły

kanały

zobacz też

strefa psyche strefa designu strefa zarzadzania strefa prawa logostrefa kultur logo