Od chwili narodzin towarzyszy nam chór opinii i przekonań ludzi wokół nas. Niektóre z nich nam pomagają, ostrzegają przed niebezpieczeństwem, inne są jak kula u nogi. Warto rozpoznać, które z nich istotnie należą do nas, a których powinniśmy czym prędzej się pozbyć - mówi Joanna Gutral, psycholog z Uniwersytetu SWPS.

Od dziecka stykamy się z opiniami innych. Ich liczba rośnie wraz z rozwojem naszych sieci kontaktów i kompetencji społecznych. Najpierw swoje oceny przekazują nam rodzice, chcąc, abyśmy za nimi podążali, a z czasem wyznawali podobne poglądy. Oprócz mniej lub bardziej oczywistych norm społecznych, starają się nam przekazać, co jest ładne, a co nie, w jakich ubrankach wyglądamy dobrze, co sądzą o naszym zachowaniu w domu i w szkole. Często zapominają dodać, iż to, co jest ładne, jest ładne ich zdaniem. Młody człowiek widzi wówczas świat skoncentrowany głównie na sobie. Egocentryzm poznawczy sprawia, że wszystko co nie pasuje do obrazu „Ja” zaczyna uwierać, przeszkadzać, budzić sprzeciw. A to przecież dopiero początek zderzania się z opiniami innych, gdyż na horyzoncie macha nam już grupa rówieśnicza ze szkolnej ławy, bliżsi i dalsi koledzy z podwórka, grona znajomych, do których chcemy w mniejszym lub większym stopniu należeć.

Jaki jestem w górę i w dół

Gdy dziecko oznajmia po powrocie ze szkoły: „Dostałem piątkę!”, rodzice zwykle dopytują: „A co dostali inni?” Gdy dziecko wyznaje: „Dostałem dwóję, jak wszyscy w klasie”, rodzice często ripostują: „Ty nie jesteś wszyscy, co mnie obchodzą inni!”. Z jednej strony oczekuje się od nas indywidualizmu, z drugiej, inni stanowią punkt odniesienia dla naszych wyników, osiągnięć, zachowań.

Porównania społeczne, bo o nich właśnie mowa, wg badań Summerville i Roese (2008), zajmują około 7 proc. naszych myśli, nieświadomie i bez dodatkowego wysiłku pomagają przetwarzać napływające do nas informacje.

Dwa główne kierunki porównań społecznych, które w różny sposób przyczyniają się do budowania opinii na własny temat to: porównania społeczne „w dół” i „w górę”. Jeżeli ktoś porównuje się z kimś, kogo uważa za lepszego od siebie, dokonuje porównań „w górę”, jeśli porównuje się z kimś, kogo uważa za gorszego od siebie pod względem określonego kryterium, dokonuje porównań w dół. Oba typy porównań pełnią rolę wartościującą i pozwalają nam na regulację samooceny.

Podwyższeniu samooceny sprzyjają porównania „w dół”: poczuję się pewniej, gdy skonstatuję, że koleżanka jest mniej uzdolniona plastycznie. Odwrotnie wygląda kwestia porównań „w górę”: kiedy w biegu na 100 m osiągnę gorsze wyniki niż koledzy, moja samoocena jako początkującego sportowca spadnie, podobnie jak i zapał do uczestnictwa w tego typu zajęciach.

Najaktualniejszym przykładem porównań społecznych, który stał się opiniotwórczym narzędziem kształtującym poglądy na otoczenie, jak i nas samych są media społecznościowe.

W jednym z badań przeprowadzony przez zespół Vogel, Rose, Roberts i Eckles (2014) proszono studentów o porównywanie siebie z innymi użytkownikami Facebooka. Im dłużej studenci przeglądali konta innych osób, tym częściej porównywali się „w górę”, uważali zatem siebie za gorszych od innych, co istotnie przyczyniało się do obniżenia ich samooceny. Ilu z nas na co dzień przegląda media społecznościowe, mając poczucie, że „podgląda” życie innych? Schudła, czy nadal jest grubsza ode mnie? Kupił nowy samochód, czy to oznacza, że zarabia więcej niż ja? Jest taki uśmiechnięty, czy to oznacza, że jego małżeństwo jest bardziej udane niż moje? Zapominamy, że media społecznościowe to bardzo wyselekcjonowana, sztucznie tworzona rzeczywistość. Nadawca kreuje w nich swój wizerunek, z którym my dokonujemy bardzo subiektywnych porównań. Z kolei zmiana naszego zdjęcia profilowego, otrzymanie atencji w postaci lajków i komentarzy wpływa na podwyższenie samooceny. Tak właśnie nakręca się spirala porównań i opinii na temat nas samych.

Zastanawiając się nad powodami niskiej bądź chwiejnej samooceny, wypełniamy siebie opiniami innych. Z czasem uzależniamy się od ich zdania, pochwały czy aprobaty. Stają się one ważniejsze od własnych myśli. Przypomina to budowanie domu na piasku.

Do przekonania jeden krok

Wróćmy do dzieciństwa. To okres, w którym wchłaniamy wszelakie informacje na temat siebie, innych, zasad funkcjonowania świata. Musimy skądś je czerpać, a któż przekaże nam je lepiej niż nasi najbliżsi? Potrzebujemy ich opinii i sposobu postrzegania otoczenia, aby skonstruować swój własny model istnienia w otaczającej nas rzeczywistości.

Od najmłodszych lat słuchamy przyjemnych komentarzy na swój temat: „Jesteś inteligentny”, „Masz wybitne zdolności muzyczne”, a także tych mniej przyjemnych: „Jesteś niezdarna”, „Masz niezgrabne nogi”. Mogą one dotyczyć nas samych, członków naszego otoczenia, jak i ogólnych reguł rządzących światem: „Do odważnych świat należy”, „Ludzie są fałszywi”, „Nikomu nie można ufać”. Wielokrotnie powtarzane opinie zamieniają się w przekonania, tworzące mapę połączeń, pozwalających sprawniej poruszać się nam po własnym uniwersum.

„Kto z kim przystaje, takim się staje” mówi przysłowie, które także można uznać za swego rodzaju opinię. Znajdzie ona zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Jednakże to, jakimi przekonaniami nasiąkamy, determinuje to, jak widzimy siebie, świat i emocje, z jakimi się zmagamy. Dorastanie w przekonaniu, że ludzie są fałszywi, a świat zagrażający, budzi lęk. Dużo łatwiej funkcjonować z przekonaniami wzmacniającymi obraz własnej osoby. Wpływa to pozytywnie na naszą samoocenę, wiarę w sukces i własne możliwości, o czym w książce „W pułapce myśli” opisują amerykańscy psychologowie Steven C. Hayes i Spencer Smith.

Niektóre przekonania pomogą funkcjonować nam w świecie, ostrzegą przed możliwym niebezpieczeństwem, wskażą drogę na nowych obszarach, inne będą ciążyły niczym kula u nogi. Tylko skąd wiedzieć, które przekonanie jest faktycznym drogowskazem, a które powoduje kręcenie się w błędnym kole nieporozumień? Warto zastanowić się, które z nich faktycznie należy do mnie, jaką rolę pełni, jak często w życiu potwierdza się i sprawdza lub nie. Czy to faktycznie mój lęk, czy trwoga mojej mamy, która skrzywdzona wlała we mnie dystans w stosunku do innych? A może nie jestem beznadziejna z matematyki, jak mi ktoś zasugerował, i zamiast zasłaniać się takim przekonaniem, dzięki któremu poddałam się już na starcie, spróbuję po latach zweryfikować to myślenie, podejmując matematyczne wyzwanie na studiach? Może nie wszystko jeszcze stracone i czasem warto wypaść z utartych schematów, aby odkryć coś na nowo?

Uzależniające opinie

Zastanawiając się nad powodami niskiej bądź chwiejnej samooceny, wypełniamy siebie opiniami innych. Z czasem uzależniamy się od ich zdania, pochwały czy aprobaty. Stają się one ważniejsze od własnych myśli. Przypomina to budowanie domu na piasku. Budując własną tożsamość, paradoksalnie pomijamy siebie, swoje samopoczucie i funkcjonowanie uzależniając od opinii innych.

Gdy patrzymy na świat z własnej perspektywy, wydaje nam się, że pozostali żyją tym, co robimy, myślimy, w jaki sposób postępujemy. Jeśli liczymy się z uczuciami i potrzebami innych, mamy problem z mówieniem „nie”, a pewne opinie czy interwencje wystarczająco często naruszają nasze granice, w końcu zwyczajnie kapitulujemy.

Podążanie za opinią innych może także pełnić funkcje ochronne dla Ja –jeżeli obawiam się popełnienia błędu przy istotnym dla mnie wyborze czy decyzji, mogę zasugerować się zdaniem innych. Wówczas odpowiedzialność ulega pozornemu rozproszeniu: „Przecież to nie ja tak chciałam, to ona mi tak doradziła!” – i już, wymówka gotowa.

Kto to mówi?

Jeżeli każdy z nas nasiąknął już przekonaniami określającymi sposób myślenia o sobie i innych, ciężko z nimi zerwać. Słysząc opinie innych warto więc zastanowić się, dlaczego akurat na te elementy zwracają uwagę, co mieli na celu mówiąc, to co powiedzieli. Warto dopytać, dlaczego tak uważają. Odnosi się to zarówno do opinii, które możemy uznać za pozytywne, jak i do negatywnych.

Gdy od partnera usłyszysz komplement „Wyglądasz pięknie!”, możesz pomyśleć, że powiedział tak, bo wypada (wówczas raz jeszcze przeczytaj akapit o przekonaniach!). Być może jednak faktycznie coś go zachwyciło. Warto dopytać, co, pociągnąć go za język. Możemy wówczas dowiedzieć się, że np. ta sukienka doskonale podkreśla figurę. Nie ma nic złego w radości z pozytywnych opinii czy poszukiwaniu komplementów. Jeżeli odbiorca zgadza się z nimi, utwierdzą go w swoim przekonaniu i wpłyną na poprawę nastroju oraz samooceny. Może zdarzyć się jednak i tak, że przyjaciel zirytuje się na wieść o twoich sukcesach zawodowych i zacznie niepochlebnie wyrażać się o firmach podobnych do twojej, bądź zawodzie jaki wykonujesz. Zamiast oburzać się na jego złośliwość, warto zastanowić się, czy kariera zawodowa kolegi układa się zgodnie z jego myślą? Może potrzebuje wsparcia, o które nie potrafi poprosić wprost, a tłumione emocje rykoszetem odbijają się słowami kierowanymi w twoją stronę?

Szczypta empatii dla opiniodawców i opiniobiorców, uważność, wyważanie tego co moje, a co jest opinią innych, z którą mogę, ale nie muszę się zgodzić, znajomość i stałe tworzenie granic Ja, świadomość istnienia nieświadomości, przyzwolenie na niedoskonałości i pamięć o tym, iż powiedzenie „ile ludzi, tyle opinii” nie wzięło się znikąd ̶ oto przepis na balans w kwestii przekonań i słów, jakie kierują do nas inni. Chociaż, kto wie… może to tylko moja opinia?

Artykuł był publikowany w styczniowym wydaniu "Newsweek Psychologia Extra 1/18”.
Czasopismo dostępne na stronie »

O autorze

Znalezione obrazy dla zapytania joanna gutral swps

Joanna Gutral − psycholożka, doktorantka na wydziale psychologii Uniwersytetu SWPS w Warszawie, psychoterapeutka w trakcie certyfikacji w Szkole Psychoterapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS, współzałożycielka portalu psychoedukacyjnego www.zdrowaglowa.pl i kampanii społecznej „Mam Terapeutę.

Artykuły

Zobacz także

Group 426 Group 430 strefa zarzadznia logo 05 logo white kopia logo white kopia