W żadnych międzynarodowych klasyfikacjach chorób i zaburzeń nie ma zapisu, który definiowałby orientację homoseksualną jako chorobę. Mimo to w Polsce istnieją ośrodki oferujące terapię konwersyjną, która ma pomóc „wyleczyć się z homoseksualizmu”. Czym jest terapia konwersyjna i jakie spustoszenia sieje w psychice osób, które się jej poddają, tłumaczy Anna Hebenstreit-Maruszewska, psycholożka, seksuolożka, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS w Sopocie.

Ewa Pluta: Dlaczego terapia konwersyjna jest pseudoterapią?

Anna Hebenstreit-Maruszewska: Zacznijmy od tego, że w 1991 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) usunęła homoseksualizm z listy Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych. Obecnie w żadnych międzynarodowych klasyfikacjach chorób i zaburzeń nie ma zapisu, który definiowałby orientację homoseksualną jako chorobę. Nie istnieją żadne udowodnione naukowo metody, która pozwalałyby zmienić orientację seksualną człowieka, ponieważ jest ona częścią jego osobowości. Terapie konwersyjne, nazywane również terapiami reparatywnymi, obiecują gruszki na wierzbie – zmianę czegoś, co jest niemożliwe do zmiany. Słowa konwersja i reparacja oznaczają, że należy osobę zmienić, naprawić, ulepszyć. To nieporozumienie. Poza tym jest to krzywdzące dla osób homoseksualnych, bo oznacza, że są gorsze niż reszta społeczeństwa.

Osoby, które zgłaszają się na terapię konwersyjną, nie dość, że mają problem z akceptacją swojej orientacji seksualnej, to jeszcze słyszą, że powinny się leczyć. Ta pseudoterapia może tylko pogorszyć ich stan.

We wspomnianej klasyfikacji WHO jest jedna wzmianka o orientacji seksualnej, ale dotyczy ona orientacji egodystonicznej. To sytuacja, w której pacjent ma negatywny stosunek do swojej orientacji seksualnej. WHO zaleca psychologom i seksuologom, aby w pracy terapeutycznej pomagali pacjentom zaakceptować swoją orientację. Wiele osób homoseksualnych nie może zaakceptować tej części swojej osobowości, w dużej mierze dlatego że otoczenie, w tym bliscy, ją odrzuca. Czują się więc stygmatyzowani. Myślą, że jeżeli usuną problem, czyli swoją orientację seksualną, to zostaną uznani przez innych. To właśnie potrzeba akceptacji przez społeczeństwo oraz samego/samą siebie jest częstą motywacją osób, które zgłaszają się na tę pseudoterapię.

Terapia reparatywna wyrządza ludziom ogromną krzywdę, bo daje im nadzieję, że mogą się zmienić w kierunku pożądanym przez społeczeństwo. Jednocześnie ich stygmatyzuje: „Widocznie coś jest z tobą nie tak. My cię naprawimy”. To szkodliwe i nieetyczne.

Jeden z katolickich ośrodków z siedzibą w Lublinie proponuje na swojej stronie internetowej pomoc duchową i terapeutyczną osobom o niechcianych skłonnościach homoseksualnych i ich rodzinom. „Skłonności homoseksualne” uruchamiają ciąg negatywnych skojarzeń.

To brzmi jak skłonności pedofilne, do uzależnień, przemocy. Jest to stygmatyzujące stwierdzenie, a jednocześnie bardzo sugestywne dla odbiorców takich „usług”. Spory odsetek osób mających problemy ze swoją orientacją seksualną to osoby wierzące. Chcą należeć do Kościoła, ale od swoich kościelnych autorytetów słyszą, że będzie to możliwe, jeśli się zmienią. Zgodnie z doktryną Kościoła katolickiego grzechem nie jest homoseksualizm, lecz współżycie seksualne z osobami tej samej płci. Osoby, które odczuwają silny popęd seksualny i nie mogą się powstrzymać przed jego zaspokojeniem, przeżywają w konsekwencji silne poczucie winy. Jeden z moich pacjentów miesiącami powstrzymywał się od seksu. Przychodził jednak czas, kiedy popęd seksualny był tak silny, że zaczynał szukać w internecie usług seksualnych. Umawiał się na randki, uprawiał seks bez zabezpieczenia – co jest bardzo ryzykowne i autodestrukcyjne. Ciąg się kończył, a on zaczynał siebie karać, między innymi okaleczał się. Następnie szedł do spowiedzi, otrzymywał surową pokutę i rozgrzeszenie. Żył tak przez wiele lat, aż w końcu trafił na terapię.

Prof. Albert Dean Byrd, były prezes amerykańskiego Narodowego Stowarzyszenia Badania i Leczenia Homoseksualizmu, powiedział kiedyś, że w swojej terapii homoseksualizmu stosuje podejście kognitywno-behawioralne. Wg niego jest to „terapia afirmatywna nastawiona na akceptację płci”. Co na to psychologia?

To bełkot. „Terapia afirmatywna nastawiona na akceptację płci” – tu pomieszane są dwa pojęcia. Kwestia płci, bycia mężczyzną lub kobietą, nie ma nic wspólnego z orientacją seksualną. Gdyby prof. Byrd wziął do ręki pierwszy z brzegu podręcznik do seksuologii, dowiedziałby się, że tożsamość płciowa i orientacja seksualna to dwie odrębne kategorie. Orientacja seksualna jest jedną z części składowych tożsamości płciowej obok poczucia przynależności do danej płci i przyjęcia charakterystycznego dla niej zespołu ról związanych z płcią. Można czuć się „męskim” lub „kobiecym” i „afirmować” swoją płeć, a jednocześnie być osobą homoseksualną. W tym wyrażeniu sugestywnie oddziałuje na odbiorcę słowo „afirmatywny”. Ma ono przekonać osoby, które nie mają wiedzy z zakresu psychologii i seksuologii, że mogą zaakceptować swoją płeć.

Wstydliwe przewinienie ma na swoim koncie William Masters, jeden z czołowych badaczy seksualności, który na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku pod wpływem nacisków politycznych zabrał się do „leczenia” homoseksualizmu. Opublikował badania, z których wynikało, że jest to możliwe. Wiele osób poddało się terapii, a potem weszło w heteroseksualne związki. Później okazało się, że Masters sfałszował wyniki, posłużył się nieprecyzyjnymi metodami sprawdzenia skuteczności tej terapii, nieprawidłowo dobrał grupę badawczą. Znalazły się w niej osoby heteroseksualne, które miały na koncie kilka epizodów homoseksualnych, co wcale nie jest rzadkie. To, co działo się w USA 40 lat temu, obecnie ma miejsce w Polsce.

W 2016 roku Parlament Europejski przyjął raport, w którym m.in. zaleca się państwom Unii Europejskiej zaniechanie stosowania terapii konwersyjnej. Mimo to w Polsce jest ona dostępna.

Polskie Towarzystwo Seksuologiczne również oficjalnie krytykuje terapię reparatywną. Problem tkwi jednak w braku jakichkolwiek regulacji zawodu psychologa i psychoterapeuty. Brakuje też narzędzi prawnych, dzięki którym można by zakazać ośrodkom prowadzenia terapii reparatywnej czy nawet zamieszczania informacji o niej na stronach internetowych. W terapii reparatywnej stosuje się metody behawioralne, które bazują na bodźcach awersyjnych. W zamierzeniu mają one skojarzyć „nieprawidłowo” (zdaniem pseudoterapeutów) ukierunkowany popęd seksualny z bodźcem nieprzyjemnym. Co najwyżej mogą one rozwinąć w „leczonej” osobie zachowania perwersyjne. Bodziec seksualny będzie się kojarzyć z bólem, ale sam popęd nie przestanie istnieć.

Ośrodki oferujące terapie reparatywne chętnie chwalą się swoimi sukcesami, do których zaliczają małżeństwa zawarte przez ich podopiecznych. Małżeństwo jako wyznacznik sukcesu terapeutycznego?

To absurd. Jak małżeństwo może być wskaźnikiem poprawy terapeutycznej? Jedno nie ma związku z drugim. Wiele osób homoseksualnych pozostaje w związkach małżeńskich, ma dzieci. Pytanie tylko, czy taka rodzina jest szczęśliwa. Często gdy prawda wychodzi na jaw, małżonkowie i dzieci czują się oszukani. Wszyscy zostają unieszczęśliwieni.

Czym skutkuje uczestnictwo w terapii konwersyjnej?

Wśród moich pacjentów były osoby, które przeszły tę terapię. Mieli oni silnie rozwinięte objawy depresji, gnębiło ich poczucie winy, często dążyli do autodestrukcji. Wielu z nich walczyło z myślami samobójczymi. Po zakończeniu pseudoterapii stan pacjentów jest gorszy niż przed jej rozpoczęciem. Bo wcześniej mieli nadzieję na poprawę, a teraz już nie. Najczęściej takie osoby są kierowane na konsultacje psychiatryczne, muszą też wspomagać się farmakologicznie. Jako psycholog pracuję z nimi, by zaakceptowali swoją orientację egodystoniczną. Czyli zaakceptowali siebie takimi, jakimi są.

258 anna hebenstreit maruszewska

Anna Hebenstreit-Maruszewska – psycholożka, seksuolożka. Zajmuje się psychoterapią osób dorosłych i ofiar przemocy. Naukowo interesuje się seksualnością człowieka, w tym trudnościami z ekspresją seksualności i z wychowaniem seksualnym w zachodnioeuropejskim kręgu kulturowym. Specjalizuje się głównie w takich problemach jak nerwica, depresja, zaburzenia lękowe, zespół stresu pourazowego. Na sopockim wydziale Uniwersytetu SWPS prowadzi zajęcia z psychologii klinicznej, psychoterapii, wywiadu psychologicznego, pracy z grupą, dysfunkcji systemu rodzinnego i seksualności człowieka.

Artykuły

Zobacz także

Group 426 Group 430 strefa zarzadznia logo 05 logo white kopia logo white kopia