Psychodeliki – pod koniec lat 60. zdelegalizowane i okryte złą sławą, dziś wracają na naukowe salony. Zespoły badawcze na całym świecie prowadzą intensywne badania nad wykorzystaniem substancji psychoaktywnych w leczeniu zaburzeń psychicznych. Chorzy z nadzieją czekają na ich wyniki.

Co już wiemy o psychodelikach, a co wymaga dalszych badań? Jak reaguje mózg po podaniu psylocybiny? Czy psychodeliki rzeczywiście mogą być pomocne w leczeniu depresji? Wyjaśnia prof. Krystyna Gołembiowska – neurofarmakolog z Polskiej Akademii Nauk, badaczka psychodelików i psychostymulantów.

Ewa Pluta: Badania nad psychodelikami prowadzono w latach 60. ubiegłego wieku, powrócono do nich w latach 90., teraz obserwujemy ich renesans. Skąd taka długa przerwa?

Prof. Krystyna Gołembiewska: Badania nad psychodelikami rzeczywiście prężnie się rozwijały w USA w latach 60., ale kres położył im Richard Nixon, który w 1971 r. wypowiedział wojnę narkotykom (Konwencja o substancjach psychotropowych ONZ). W świat poszedł komunikat, że są one wrogiem publicznym numer jeden. W mediach pojawiły się złowieszcze obrazy przedstawiające psychodeliki w kontekście uzależnienia. Działania Nixona miały też charakter polityczny. Psychodeliki były popularne wśród hippisów, członków kontrkultury protestujących przeciwko wojnie w Wietnamie, walczących o prawa kobiet i mniejszości etnicznych. Takie kulturowe eksperymenty uznano za niebezpieczne. Profilaktycznie wprowadzono obostrzenia w badaniach nad psychodelikami, dostęp do nich został utrudniony, i tak jest do dziś. 

Pojawienie się doniesień o próbach wspierania psychodelikami psychoterapii zaburzeń depresyjnych i lękowych jest ważnym powodem renesansu badań nad tymi substancjami. A sięganie po takie wsparcie przez psychiatrów wynika także stąd, że obecnie stosowane leki przeciwdepresyjne są często nieskuteczne i obarczone różnymi objawami niepożądanymi. Stąd trwają ciągle poszukiwania nowych terapii, m.in. z wykorzystaniem psylocybiny. Ażeby jednak wprowadzić daną substancję do terapii, należy przeprowadzić skrupulatne badania w modelach doświadczalnych, ocenić jej skuteczność, dawkowanie, trwałość efektu terapeutycznego, interakcje z innymi lekami, objawy niepożądane.

O psychodelikach najczęściej mówi się w kontekście rozrywkowo-rekreacyjnym. Czym są psychodeliki w świecie nauki?

Psychodeliki są heterogenną grupą substancji psychoaktywnych, różnią się profilem farmakologicznym. Działanie psychodelików na układ nerwowy wynika z ich wpływu na różne struktury mózgu, a to wiąże się z powinowactwem tych substancji do różnych receptorów na komórkach nerwowych. Psychodeliki mogą zmieniać sposób percepcji rzeczywistego świata, wpływać na pamięć, kreatywność, emocje, tłumić lub nasilać lęk. Istnieje całkiem sporo publikacji opisujących psychologiczne skutki, jakie wywołuje przyjmowanie psychodelików. Na poziomie badań podstawowych ciągle jednak niewiele o nich wiemy. Dużą bazę informacji stanowi internet z relacjami użytkowników, którzy stosują psychodeliki rekreacyjnie.

Psychodeliki były popularne wśród hippisów, członków kontrkultury protestujących przeciwko wojnie w Wietnamie, walczących o prawa kobiet i mniejszości etnicznych. Takie kulturowe eksperymenty uznano za niebezpieczne. Profilaktycznie wprowadzono obostrzenia w badaniach nad psychodelikami, dostęp do nich został utrudniony, i tak jest do dziś. 

Czego nie wiemy o psychodelikach?

Nadal mało wiemy o mechanizmie działania psychodelików na ośrodkowy układ nerwowy. Budowa chemiczna tych substancji też wymaga dalszych pogłębionych badań. W świecie nauki trwają prace nad ustaleniem, czym te substancje różnią się między sobą, a także jakie mają powinowactwo do receptorów dla neuroprzekaźników. Pytań jest więcej. Musimy się dowiedzieć, jak psychodeliki zmieniają funkcje neuronów i jak w związku z tym regulują poziom podstawowych neuroprzekaźników w poszczególnych szlakach nerwowych, jak wpływają na strukturę mózgu. W badaniach stosuje się na ogół modele zwierzęce z udziałem gryzoni, szczurów i myszy. Budowa ich mózgu różni się znacząco od ludzkiego, niemniej jednak przy pomocy wielu technik pomiarowych możemy dużo powiedzieć, co może się dziać w układzie nerwowym po podaniu psychodelików.

Dzięki temu, że dysponujemy różnymi modelami zwierzęcymi, możemy zbadać, jak psychodeliki wpływają na zachowanie. Z wykorzystaniem stosunkowo prostych metod można ocenić wpływ psychodelików na funkcje kognitywne, np. na pamięć, uczenie się, motorykę i sprawdzić, czy nie zaburzają funkcji układu ruchowego zwierząt, czy wywołują lęk lub go zmniejszają. I przede wszystkim, co bardzo ważne, czy mają działanie psychozomimetyczne, co manifestuje się wywoływaniem halucynacji. Ten element behawioralny daje się zaobserwować u zwierząt jako potrząsanie głową u myszy lub otrzepywanie u szczurów, tak jak to robi pies po wyjściu z wody, stąd nazwa tego zachowania – otrzepywanie mokrego psa (z ang. wet dog shakes, w skrócie „wds”). 

Na podstawie doświadczeń z zastosowaniem modeli zwierzęcych już wiemy, że wymienione zachowania mogą być zaburzane przez psychodeliki. Co ciekawe, z badań nad grupą substancji przypominających budową chemiczną meskalinę można wnioskować, że niektóre psychodeliki działają na układ nagrody i w związku z tym mogą wykazywać potencjał uzależniający.

Co dzieje się w mózgu po podaniu psychodelika, na przykład psylocybiny?

Badań neurochemicznych (tj. oceniających wpływ na neuroprzekaźnictwo) dotyczących psylocybiny praktycznie nie ma. Natomiast są badania przeprowadzone z substancją narzędziową, pochodną amfetaminy, która działa selektywnie na receptor serotoninowy 5-HT2A. Trzeba podkreślić, że wszystkie substancje psychodeliczne, łącznie z LSD, w pierwszej kolejności wpływają na receptory serotoninowe, stąd określa się je także jako halucynogeny serotoninergiczne.

Dla działania psychodelicznego istotny jest receptor 5-HT2A, który występuje głównie na neuronach piramidowych leżących w korze ruchowej i korze przedczołowej. Jego pobudzenie przez substancję halucynogenną powoduje uwolnienie z komórek piramidowych kory glutaminianu – głównego neuroprzekaźnika pobudzającego. Glutaminian zapewnia prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego, odpowiada za pamięć i zdolność do uczenia się. Natomiast nadmiar wydzielania glutaminianu do synaps i poza synapsy na ogół jest toksyczny, prowadzi do stresu oksydacyjnego i uszkodzenia komórek nerwowych. Stąd daleko idąca ostrożność w stosowaniu substancji psychodelicznych aktywujących ten neuroprzekaźnik.

Cała nadzieja w psychodelikach – twierdzą zwolennicy ich stosowania w leczeniu zaburzeń psychicznych. Pani podziela ten entuzjazm?

Zaznaczę raz jeszcze, że my nadal niewiele wiemy o substancjach psychodelicznych. Stosunkowo najwięcej jest informacji o psylocybinie dzięki próbom stosowania jej przez psychiatrów, np. przez dr. Carharta- Harrisa z Imperial College w Londynie, który uzyskał zgodę na wspieranie psylocybiną psychoterapii depresji. Na razie opisywane efekty są pozytywne, co nie zmienia faktu, że należy zachować ostrożność, gdyż ciągle istnieje wiele niewiadomych: jakie dawki będą bezpieczne, jak często należy je podawać, jakie będą długotrwałe efekty leczenia psylocybiną. Terapia oczywiście musi odbywać się pod ścisłą kontrolą psychoterapeuty, ponieważ psylocybina i inne psychodeliki mogą wywołać dziwne reakcje.

Dziwne reakcje?

Każdy z pacjentów ma inną historię choroby i może reagować indywidualnie na psychodeliki. Nie wiemy, jakie zaburzenia powstały w mózgu u poszczególnych osób, a będące przyczyną lęków, fobii, obniżenia nastroju. Za różne stany psychiczne odpowiada wiele struktur mózgu, które współpracują ze sobą i defekt jednej z nich pociąga zakłócenie całych szlaków nerwowych. Panuje opinia, że psychodeliki przywracają właściwą budowę całych sieci neuronalnych, które uległy „zubożeniu”w depresji. To może odpowiadać za obserwowane po zastosowaniu psychodelików wyjście poza nabyte w toku życia schematy w myśleniu, przekonaniach, powoduje otwarcie się na świat.

Sprawę komplikuje fakt, że „współpraca” struktur mózgu może mieć jeszcze inne konsekwencje. Aktywacja przez psychodeliki neuronów piramidowych powoduje także stymulację układów dopaminowych, mezolimbicznego i mezokortykalnego. Układ mezolimbiczny, w skład którego wchodzi jądro półleżące przegrody, stanowi kluczowe ogniwo w tzw. układzie nagrody. Zwiększony poziom dopaminy w tym jądrze niesie za sobą ryzyko uzależnienia. Z drugiej strony, więcej dopaminy w układzie nagrody gwarantuje lepszy nastrój i szansę na „wyjście” z depresji. Towarzyszy temu także zwiększony poziom serotoniny. Tak zresztą działają leki przeciwdepresyjne, ale nie mają one potencjału uzależniającego, czego nie jesteśmy pewni w przypadku psychodelików.  

Ryzyka uzależnienia stawia pod znakiem leczenie psychodelikami?

Ostatnie badania naukowców na Uniwersytecie w Cagliari, naukowców w Korei Południowej oraz nasze wskazują, że psychodeliki z grupy pochodnych tryptaminy (do których należy psylocybina) i fenyloetyloaminy (do których należy meskalina) zwiększają poziom dopaminy w układzie nagrody, istnieje więc ryzyko uzależnienia. Nie pokazano tego jeszcze w modelu samopodawania substancji narkotycznej, który jest najlepszym testem behawioralnym do tego typu badań. Wręcz stwierdza się, że nie można wytrenować zwierząt, aby aktywnie pobierały psychodeliki. Taki wniosek pojawił się jednak na podstawie doświadczeń z LSD.

LSD jest szczególnym związkiem psychodelicznym. Z naszych badań wynika, że LSD nie podwyższa poziomu dopaminy i zmniejsza poziom serotoniny – a więc działa zupełnie odwrotnie niż np. uzależniająca kokaina. Ponadto LSD oraz pozostałe psychodeliki powodują bardzo szybką tolerancję receptora serotoninowego 5-HT2A. Rozwój tolerancji grozi tym, że substancja przestaje działać w dotychczasowej dawce i chcąc uzyskać efekt terapeutyczny, trzeba zwiększyć dawkowanie, a z tym może wiązać się większe spektrum działań niepożądanych. To kolejna zagadka do rozwikłania.

Pewnie niejedyna.

Obecnie wykonujemy w Instytucie Farmakologii PAN badania, w których porównamy dwie klasy substancji: psylocybinopodobne i meskalinopodobne. Chcemy się dowiedzieć, jak one wpływają na neuroprzekaźnictwo w różnych strukturach mózgu gryzoni. Wiadomo, że glutaminian, serotonina i dopamina są istotnie zaangażowane w regulację nastroju i wiele innych funkcji mózgu. Leki przeciwdepresyjne regulują poziom tych neuroprzekaźników, więc chcemy się przekonać, czy podobne działanie wykażą wspomniane psychodeliki. Oczywiście jest wiele innych pytań, np. czy pobudzenie neuroprzekaźnictwa przekłada się na korzystny efekt terapeutyczny, czy odpowiedź neuronów nie zanika wskutek rozwoju tolerancji, czy psychodeliki mogą skutecznie poprawiać strukturę sieci neuronalnych, czy psychodeliki wpływają na neurogenezę. Wkrótce uzyskamy odpowiedź na niektóre z nich.

Wiele osób cierpiących na depresję wiąże z psychodelikami duże nadzieje. Czy słusznie? 

Jednym z czynników wywołujących depresję jest stres, a stres wiąże się z nadmiernym wydzielaniem glutaminianu, czyli pobudzającego neuroprzekaźnika. To może skutkować neurotoksycznością i uszkodzeniem całych sieci neuronalnych. Okazuje się jednakże, że psylocybina, podobnie jak ketamina, polepsza strukturę mózgu, co przekłada się na „wychodzenie” z depresji. Ale ponieważ jeszcze dużo nie wiemy o etiologii depresji, więc wiele problemów związanych z samą depresją oraz jej terapią wymaga wyjaśnienia.  

Jednym z czynników wywołujących depresję jest stres, a stres wiąże się z nadmiernym wydzielaniem glutaminianu. To może skutkować neurotoksycznością i uszkodzeniem całych sieci neuronalnych. Okazuje się, że psylocybina, podobnie jak ketamina, polepsza strukturę mózgu, co przekłada się na „wychodzenie” z depresji.

Niezależnie od tego, mam przekonanie, że psychodeliki pochodzenia naturalnego są znacznie bezpieczniejsze niż substancje zaprojektowane w laboratorium. Człowiek od tysięcy lat pozyskuje substancje psychoaktywne z roślin i wykorzystuje je w celach leczniczych. Dzięki rozwojowi nauki możemy wykorzystać je w słusznej sprawie, np. w leczeniu zaburzeń psychicznych. W dyskusji nad psychodelikami pojawiają się głosy, że przemysł farmaceutyczny nie jest zainteresowany substancjami pochodzenia naturalnego, ponieważ nie można opatentować leku opartego na substancji naturalnej. Lepiej zaprojektować sztuczne substancje, wtedy można odzyskać pieniądze włożone w prace nad nimi. Jaka będzie przyszłość psychodelików – czas pokaże.

Gość

Krystyna Gołembiowska

prof. dr hab. Krystyna Gołembiowska – biolog i neurofarmakolog. Profesor Zakładu Farmakologii Instytutu Farmakologii im. Jerzego Maja PAN w Krakowie. Jej zainteresowania naukowe związane są z badaniem mechanizmów działania nowych leków neuroprotekcyjnych, przeciwdepresyjnych i przeciwpsychotycznych oraz procesów neurodegeneracyjnych, a szczególnie roli stresu oksydacyjnego w tych procesach. W ostatnim czasie zajmuje się badaniem wpływu nowych substancji psychoaktywnych (psychodelików, psychostymulantów) na neuroprzekaźnictwo mózgowe i zachowanie zwierząt oraz bada ewentualną neurotoksyczność tych związków.

Artykuły

Zobacz także

Group 426 Group 430 strefa zarzadznia logo 05 logo white kopia logo white kopia